Autor: Dorota Smoleń
Wydawnictwo Pestka
Gdynia 2011
Liczba stron: 132
Cytat z książki
Nie żałuję lat spędzonych z dziećmi w domu, ale też nie nazwę tego czasu sielanką czy celebrowaniem macierzyństwa. W moim przypadku było to raczej miotanie się między zajmowaniem się dziećmi, a wielką potrzebą samorealizacji… (s. 48)
Trochę się naczekała niniejsza książka na to, żebym Wam o niej napisała. Dostałam ją jeszcze w lutym jako jedną z nagród za recenzję Macierzyństwa bez lukru. To, że u mnie na półce ciągle sterta do przeczytania, to fakt, ale nie jest to pełne wyjaśnienie mojej zwłoki. W końcu przez ten czas sporo książek się na bloga „dopchało”, a ta dopiero teraz. Niewątpliwie ważne są moje pobudki egoistyczne. Często wygrywają książki, które na dany moment są mi samej rozwojowo potrzebne. A tutaj mam poczucie, że to, o czym pisze autorka, trochę już za mną. Pomyślałam sobie jednak, że blog ma czytelników różnych i potrzeby mogą być różne. Więc jednak o książce Mamo dasz radę napiszę z dedykacją dla wszystkich mam pierwszorazowych (dla Ciebie Izek szczególnie – taka mała prywata na blogu :-)).
Muszę na początku lojalnie uprzedzić, że nie jest to książka, którą określiłabym mianem psychologicznej. To raczej poradnik z zakresu macierzyństwa, który dotyka obszarów psychologii, ale nie jest to dominujący wątek. Jak jednak napisałam wyżej, książkę proponuję pierwszorazowym mamom. Jeszcze mgliście pamiętam, ile obaw i dylematów rozgrywa się w głowie świeżo upieczonej mamy. W takich sytuacjach czasem przydają się konkretne życiowe rady, jakie możemy znaleźć w książce Doroty Smoleń.
Dla niewtajemniczonych w blogowy świat dwa słowa o autorce. Dorota Smoleń to znana blogerka, mama dwóch chłopców, o której głośno stało się przy okazji koordynowanej przez nią akcji charytatywnej Macierzyństwo bez lukru. W książce Mamo dasz radę, jak sama pisze, dzieli się swoją wizją macierzyństwa, przemyśleniami i sposobami na to, by przez ten pierwszy etap życia dziecka przejść w miarę spokojnie. Najlepiej czytało mi się te fragmenty, gdzie pani Dorota pisze o swoich osobistych doświadczeniach, trudach i radościach macierzyństwa. Dzięki temu jej przekaz staje się nie tylko interesujący, ale przede wszystkim przekonujący i autentyczny. Jak dla mnie to zdecydowanie największy atut tej książki. Bo „dobre rady”, cóż… momentami trochę mnie raziły. Miałam poczucie, że upraszczają poruszaną tematykę, ale, jak już wspomniałam, czasem i tego potrzebujemy. Może gdybym czytała to w erze przed dziećmi albo w erze pojawienia się na świecie pierwszego dziecka, byłabym nawet za nie wdzięczna. Tak więc jest to zarzut – nie zarzut.
Jest za to jeszcze jedna rzecz, która mi się bardzo spodobała. Jako propozycje dalszego zgłębienia poruszanych tematów autorka podaje nam tytuły książek, które według niej warto przeczytać. Z listy lektur do czytania z dziećmi skorzystałam:)
Tak więc Drogie Mamy Pierwszorazowe lub się do tej roli przygotowujące, jeśli szarpią Was wątpliwości co do wydawałoby się prostych rzeczy związanych z opieką i wychowywaniem dziecka, przeczytajcie Mamo dasz radę, a zobaczycie, że dacie radę i nie takie macierzyństwo straszne jak je malują albo jak same sobie malujecie!
P.S. Zdjęcie pochodzi z mojej kuchni – bez stylizowania wnętrza, fotografia rzeczywistości…
5 odpowiedzi
Czyli nie tylko u mnie w domu jest "twórczy nieład"?? Nawet nie wiesz, jak się cieszę że takie właśnie zdjęcie wkleiłaś 🙂
To zdjęcie to i tak jest dosć "lajtowe"… Fakt, macierzyństwo na pewno uczy lepszej organizacji, ale chyba jeszcze bardziej uczy tolerancji na to, że nie jest idealnie, wedlug planow itd. Przynajmniej u mnie bardziej rozwinęło się to drugie… :))) Dziś już nie mam żadnych wątpliwości, że dobrze być nie-perfekcyjną panią domu!
Ponieważ jestem prawie w temacie 😉 wciąż szukam książek ciążowo-naukowych, ale też wychowawczych i namiętnie je czytam. Niestety, póki co, nie znalazłam pozycji idealnej…
Pytanie czy idealna książka istnieje… Na pewno jednak są lepsze i gorsze:) Pozdrawiam:)
Póki co szukam lepszych niż te, które do tej pory przeczytałam 😉