Podoba mi się to słowo. CIAŁOŻYCZLIWOŚĆ. Jak pięknie to brzmi! Agata Głyda używała go już w swojej poprzedniej książce „Równowaga”. Szczerze zakochałam się w tym słowie. Podoba mi się po stokroć bardziej niż często używane „ciałopozytywność’. Zdecydowanie lepiej oddaje o co chodzi.
Idea „body positive” wyrosła na słusznym proteście wobec uprzedmiatawiania ciała, czynienia go przedmiotem bezlitosnej oceny w ramach równania do kanonów, często zupełnie nienaturalnego, piękna. Jednocześnie, mam wrażenie, jest w niej pewne ryzyko, tak paradoksalnie, również uprzedmiotowienia poprzez swego rodzaju kult ciała. Tam się jakoś wkrada, przynajmniej w jakiejś mierze i u niektórych interpretatorów idei, ten pomysł na życie w którym wszystko jest super, ma być przyjemnie, miło i najlepiej bez wysiłku.
Ciałożyczliwość wskazuje na fundamentalną postawę wobec swojego ciała, postawę życzliwości, która pozwala zatroszczyć się o ciało, o ten dom naszej duszy, czy jeśli ktoś woli mniej patetycznie – naszej psychiki. W ciałożyczliwosći chodzi o zdrową relację z własnym ciałem, a nie bezrefleksyjne uwielbianie. W życzliwości bezsprzecznie jest też lubienie, ale to lubienie odnosi się do realiów rzeczywistości. Mogę na przykład z życzliwością spojrzeć, że przydałoby się więcej ruszać, aby pomóc mojemu ciału czuć się lepiej, aby zadbać o swoje zdrowie, kondycję. Z troską jaką mam wobec swojego ciała będę w stanie zobaczyć, że ta paczka chipsów do filmu wieczorem to produkowanie sobie cukrzycy i że nie chcę tego robić mojemu ciału, chociaż chipsy kuszą. A jeśli te chipsy zjem, to ani nie ukarzę siebie restrykcyjną dietą, ani drastycznym treningiem następnego dnia, tylko z życzliwością tego kolejnego dnia będę tym bardziej chciała zadbać o zdrowie mojego ciała. No i może się zastanowię jak zminimalizować ryzyko takich „chipsowych akcji”.
Polecam książkę „Ciałożyczliwość” Waszej życzliwej uwadze. Nie bez powodu to właśnie tą książką wracam do recenzji na blogu. Każdego dnia, gdy rozmawiam z kobietami w moim gabinecie, gdy rozmawiam ze znajomymi, po prostu wszędzie, gdzie rozmawiam, słyszę jak ważny jest to temat. Właściwie wcale nie dotyczy tylko kobiet, u mężczyzn to też istotne, choć bywa mniej na wierzchu. Ciałożyczliwość to postawa potrzebna nam wszystkim. To też mój temat, wciąż uczę się dobrego dialogu z moim ciałem i, im dalej, tym mam z tego więcej radości. To po prostu działa!
Co do samej książki to macie szansę przyjrzeć się dzięki niej przyczynom negatywnej relacji z ciałem, a potem zająć się budowaniem zdrowej relacji z nim. Książka jest wydana bardzo starannie, z estetyką, która naprawdę przyciąga. Grafiki opracowane przez Joannę Wojniłko są piękne, jak ciałożyczliowość jest piękna:) Jest też miejsce na własne notatki.
Bardzo doceniam, że autorka pisze o wspieraniu dziecka w budowaniu zdrowiej relacji z ciałem. Im więcej rodziców to przeczyta, tym lepiej.
Jak już się tak rozpisałam, to jeszcze dodam, że bardzo podoba mi się rozdział o zdrowej relacji z ruchem. Bo ta relacja, jakże często wymaga uzdrowienia. U mnie wymagała bardzo. Jeszcze dzisiaj, jak sobie przypomnę te szkole WF-y i zaliczanie dwutaktu albo skoku przez jakieś dziwne urządzenia, to moje ciało w jednej sekundzie sztywnieje ze stresu. A tyle dobra mogły by zrobić dobre lekcje WF-u! Ja takie lekcje odkryłam dopiero na studiach. Lepiej późno niż wcale…
Podsumowując, przeczytajcie i zacznijcie stosować. Ciało będzie Wam wdzięczne. A w ramach wstępu proponuję zadanie sobie któregoś z poniższych pytań:
Czy jestem życzliwa / życzliwy wobec swojego ciała? Jak się opiekuję moim ciałem? Czy lubię być z moim ciałem? Czy moje ciało lubi ze mną być? Czego potrzeba mojemu ciału dziś?
Odpowiadajcie z życzliwością!
Recenzja książki:
Tytuł: Ciałożyczliwość. Jak zaakceptować swoje ciało i żyć w zgodzie ze sobą
Autor: Agata Głyda
Wydawnictwo Publicat
Poznań 2022
Liczba stron: 186